Zniesławienie
Media obiegła informacja o skandalicznych słowach Lecha Wałęsy. Miał krzyczeć i grozić dr hab. Sławomirowi Cenckiewiczowi: „Będziesz wisiał!”
Nie ma co ukrywać, ale nie od dziś mamy problemy z naszą historią. I z oryginalnym wypowiedziami byłego przewodniczącego Solidarności i Prezydenta RP. Nasza żywa legenda ma przechlapane nie tylko u historyków, ale również u:
- Żydów. Za antysemityzm.
Podkreślał: „Jestem czysty Polak, tu urodzony”. „Nieczystym”, urodzonym gdzie indziej miał być Tadeusz Mazowiecki, któremu w czasie kampanii prezydenckiej, zasugerował, aby pokazał metrykę chrztu.
- Obrońców demokracji.
Prezydentura naszego gdańskiego noblisty, była określana powszechnie za największe zagrożenie dla demokracji. Chciał rządzić dyktatorsko siekierką i dekretami. Na szczęście nieskutecznie. Miał za to całkiem realnie rozpętać „wojnę na górze”.
- Rodziny Radia Maryja.
Nazwał ich psycholami, a ojca dyrektora zesłańcem belzebuba na ziemi. Choć w 1995 roku to słuchacze tego radia, walczyli zawzięcie, aby to prawicowy Lechu został prezydentem, a nie lewicowy Kwaśniewski.
- Ateistów.
Za obnoszeniem się ze swoją religijnością w miejscach publicznych. Choćby wizerunek Najświętszej Panienki w klapie marynarki i rozpoczęcie swojego wystąpienia Kongresie USA słowami: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”.
- Gejów.
Za homofonię wyrażoną słowami: „w polskim Sejmie homoseksualiści powinni siedzieć w ostatniej ławie sali plenarnej, a nie gdzieś na przodzie. A nawet jeszcze za murem”.
- Żonki i feministek.
Skarżyła się Danuta, że traktował ją egoistycznie i patriarchalnie, jak swoją własność: „On chciałby, żeby w każdym momencie być dla niego, tzn. podawać jedzenie, troszczyć się o niego”.
- Wyborców.
Obiecał 1 000 000 zł dla każdego. A Kazik Staszewski ironizował w słynnej piosence: „Wałęsa, dawaj moje sto milionów, Wałęsa, dawaj nasze sto milionów”.
- Kaczyńskiego.
Bo został wywalony z roboty (kancelarii Prezydenta) wraz ze swoim bratem. Lecz uprzednio Wałęsa rekomendował braci na wiecach wyborczych. Z kolei Lech i Jarosław mieli wiedzieć o Jego donosicielskiej przeszłości. Jednak nie specjalnie im to przeszkadzało, w forsowaniu słynnego elektryka na najwyższy urząd w państwie.
A tak naprawdę potrzeba odrobiny czasu do przezwyciężenia wzajemnych animozji.
Dziś, prawie nikomu już nie przeszkadza, wjeżdżanie z alei Piłsudskiego na rondo Dmowskiego. Za kilkadziesiąt lat przemieszczenie się z wiaduktu Wałęsy lub Tuska, na ulicę Kaczyńskiego czy też bulwar Walentynowicz, nie będzie budzić większych emocji. A może i Cenckiewicz doczeka się tablicy pamiątkowej.
Zdjęcie tytułowe: Kanał YouTube Tygodnika Do Rzeczy