Kreskówka pod kreską. Stereotypy, które krzywdzą
„Dumbo”, „Piotruś Pan”, „Aryskotraci”, „Zakochany kundel”, „Księga dżungli” znalazły się na cenzurowanym. Chodzi tu o platformę Disney+. Spokojnie, spokojnie tej platformy jeszcze w naszym wspaniałym kraju nie ma.
Ma dopiero się u nas pojawić. A jak już będzie, to po zalogowaniu przez pełnoletniego domownika, pojawi się komunikat: „ten program zawiera negatywne przedstawienie i/lub złe potraktowanie ludzi i kultur. Te stereotypy były złe wówczas i są złe teraz. Zamiast usuwania tych produkcji wolimy zwrócić uwagę na ich szkodliwy wpływ, uczuć się na ich przykładzie i rozpocząć dyskusję prowadzącą do stworzenia bardziej otwartej przyszłości”.
Producenci mają rację, trafienie dziś na listę ksiąg zakazanych, czy na cenzorską półkę, w dobie społeczeństwa sieci, mija się z celem.
Lecz świat nie tylko szeroko rozumianej kultury, zastanawia się. Czy koncepcja jest słuszna i czy przypadkiem nie przesadzamy? To przecież nie pierwszyzna, że książka czy serial nie mogą się już obyć bez komentarza, wprowadzenia, ukierunkowania i wyjaśnienia. Czy to będzie „Mein Kampf” czy „Czterej Pancerni i pies”. Ostrożność nie zaszkodzi.
W bajce „Aryskotraci” z 1970 roku, kociak śpiewa słabym angielskim głosem białego aktora. Czy to już jest zarzut na tyle poważny, aby uprzedzać młodą latorośl przed zgubnym wpływem zaśpiewajły i białasowej prominencji. Ale już wcześniej kontrowersje się pojawiały. Jeśli chodzi o „Króla Lwa” zaprotestował naukowiec, który w obronę wziął …hieny. Jak wiemy, zwierzaki te nie były pozytywnymi bohaterami. Rzecz w tym, że to nie był ich prawdziwy charakter. Wytwórnia miała zostać pozwana o zniesławienie hien. Nadmieńmy jeszcze, że dostrzeżono w tej słynnej bajce również współczesne przesłania: „Nieużyteczne hieny to miejscy czarni”.
O słynnych „rasistach” pisał już m.in. Marek Arpad Kowalski, w tekście „Brzemię białego człowieka”. Wymieńmy choć kilka głośnych nazwisk, bardziej lub mniej ocenzurowanych:
- Kornel Makuszyński w „120 przygodach Koziołka Matołka” przedstawił czarnoskórych mieszkańców Afryki jako ludożerców;
- Juliusz Verne w książkach „Piętnastoletni kapitan” czy „Napowietrzna wioska” w niekorzystnym świetle zaprezentował Afrykańczyków;
- Henryk Sienkiewicz w „Pustyni i w puszczy” ukazał Kalego z plemienia Wa-Hima głoszącego własną, autorską, specyficznie pojmowaną moralność „jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy to jest zły uczynek. Dobry, to jak Kali zabrać komu krowy”;
- Julian Tuwim w „Murzynku Bambo” naigrywa się z czarnoskórego dziecka pokazując w nieprzyjaznym świetle:
„A gdy do domu ze szkoły wraca,
Psoci, figluje – to jego praca.
Aż mama krzyczy: „Bambo, łobuzie!”
A Bambo czarną nadyma buzię.
Mama powiada: „Chodź do kąpieli”,
A on się boi, że się wybieli”.
- Bolesław Prus w „Lalce” posłużył się subiektem Ignacym Rzeckim do wyrażeń typu: „Zginął w Afryce Książe Ludwik Napoleon, syn cesarza i to jeszcze zginął w bitwie z dzikim narodem”.
- Agata Christie w powieści „Dziesięciu małych murzynków” przemycała treści rasistowskie:
„Dziesięć małych murzyniątek
Jadło obiad w murzyniewie
Wtem się jedno zakrztusiło
I zostało tylko dziewięć.
Dziewięć małych murzyniątek
Poszło spać o nocnej rosie
Ale jedno z nich zaspało –
I zostało tylko osiem. (…).
Jedno małe murzyniątko
Poszło teraz w cichy kątek
Gdzie się z żalu powiesiło –
Ot i koniec Murzyniątek”.
- William Szekspir w „Otello” imputuje, że „Murzyn najpierw zrobi, a potem pomyśli”.
Z historii kina pamiętamy jednak, że wytwórnia Walta Disneya wniosła już wkład w walce z pseudonaukowymi teoriami rasowymi, które stały się podstawą nazizmu. Disneyowska propagandówka z 1943 r. „Twarz Führera”, wyśmiewała kraj hitlerowski. Ukazywała przecież „hajlującego” Kaczora Donalda, którego w makabrycznym śnie, nawiedzał we własnej osobie, przywódca III Rzeszy.
Z biografii Walta Disneya dowiadujemy się, że twórca Myszki Miki, został wywalony z gazety za brak wyobraźni i kreatywności. Współczesnym tropicielom stereotypów, na pewno tych umiejętności nie brakuje, a walka z uprzedzeniami i dyskryminacjami powinna leżeć na sercu każdego człowieka. Doprowadzając jednak do skrajności, może przynieść efekt odwrotny, gdy wrażliwą wajchę zbyt mocno się odchyli i politycznie poprawną śrubę zbyt mocno przykręci.
A z bajkami to tak czy siak, trzeba bardzo uważać. Gdy jedni zajmowali się „Księżniczką i Żabą” i kolorem skóry tej pierwszej, dzieciaczków bardziej zainspirowała sprawa pocałunków. Tuż po premierze, w USA zauważono kilkadziesiąt zatruć salmonellą poprzez czułości, a w zasadzie całuśne dzieci, które weszły w bliską relację z tym sympatycznym płazem. Tę żabę należy zjeść, jak mówi język polski, a nie całować. Tylko, żeby znowu weganie się nie obrazili.
źródło fot. unsplash.com